Zaczynamy od recepcji, zastawionej bibelotami, ściany obwieszone lustrami i prywatnymi zdjęciami pani Magdy.
Schody prowadzące na piętro do pokoi są ciekawie udekorowane...do haftowanej zasłonki domalowana jest koronka, zresztą mnóstwo jest dekoracji malowanych na ścianach.
Na powyższym zdjęciu widać fajną obudowę grzejnika, którą pokazano na wyżej wymienionym blogu i to te osłonki skojarzyły mi się z tym właśnie miejscem. W całej willi Uciecha stare grzejniki były obudowane w ten sposób.
A tak wyglądał nasz pokój. Pokój irysowy.
No i jadalnia, która powala na kolana, z malowaną na ścianach zastawą stołową, mnóstwem dekoracji, pięknych bibelotów i świeżymi kwiatami. No i przepysznym jedzonkiem jak przystało na lokal pani Gessler :)
Willa stała w starym ogrodzie, w zacisznym zakątku uzdrowiska, więc atmosfera sprzyjała relaksowi. Naprawdę można było ukoić nerwy po całym roku pracy. Wieczorem w ogrodzie rozpalano świece i podawano pyszne ciasto. A ja dostawałam cały dzbanek (z pięknej białej porcelany z malutką równie piękną filiżanką) herbaty z sokiem malinowym, zrobionym z zebranych w ogrodzie malin. Bo pani jest mama karmiąca i trzeba dużo i zdrowe pić - mówiła gospodyni pensjonatu.
A na widocznym u góry tarasie jadaliśmy sobie śniadanie, pyszne śniadanie.
Atmosfera w pensjonacie była naprawdę rodzinna, ludzie bardzo przyjaźni, zarówno personel jak i goście, posiłki wyśmienite, a wnętrz piękne. Nie zamieniłabym tych kilku dni tam spędzonych na żadne wczasy choćby w tropikach.
Nie wiem czy to miejsce nadal przyjmuje gości, bo kiedyś szukałam po internecie ale nie znalazłam. może już nie zaprasza w swoje komnaty, szkoda.