Dom Rodzina Hobby Ogród czyli moje małe radości
..............................................................................................................

niedziela, 22 lipca 2012

Na nie pogodę

Ostatnio pogoda nie pozwala nam na realizowanie się na ogrodzie więc wykończyłyśmy parę wcześniej przygotowanych butelek. W zasadzie to takie prace zostawiamy sobie na zimowe wieczory, ale jak za oknem leje deszcz to jest to dobry sposób na poprawę humoru. Za to elementy dekoracyjne na butlach typowo letnie.









piątek, 13 lipca 2012

Przydomowa dżungla i ogórki Marioli

Pogoda zmienia nam się ostatnio z godziny na godzinę. Za to od tygodnia każdy ranek zaczyna się tak samo - zbieraniem ogórków. Rano, zaraz po pobudce tatuś idzie do foli, a Kaśka za nim. Czy coś urosło, może dziś znajdziemy następnego pomidora. Mamy nawet nową ścieżkę prowadzącą prosto do naszej foli. Danielek fajnie ją wkąponował pomiędzy duże iglaki i wyszło bardzo ciekawie.






No a w foli mamy prawdziwą dżunglę. Nasadziliśmy wszystkiego za gęsto i teraz musimy się nieźle nagimnastykować. To chyba chytrość nami kierowała. Błąd początkującego, to nasza pierwsza folia.











Z każdych zebranych ogórków, których nie damy rady zjeść, robimy przetwory. Prym wiodą ogórki w zalewie musztardowej, według przepisu Marioli, kuzynki męża, prawdziwa pychotka - jak mówią domownicy.







A oto przepis, gdyby ktoś chciał wypróbować:
Zalewa
2 szkl wody
1 szkl cukru
1/2 szkl octu 10%
2 łyżki soli
7 łyżek musztardy delikatesowej
Wszystko razem wymieszać i zagotować i odstawić do ostygnięcia. Do każdego słoika dorzucić
1 listek laurowy
1 kulkę ziela angielskiego
szczyptę gorczycy
Ogórki obrać i pokroić np w pikle zalać zalewą i zagotować, gotować jeszcze ok 7 min.
I zajadać się po uszy, naprawdę polecam.

środa, 11 lipca 2012

Z ostatniej chwili

Coś tam na górze się chyba komuś poplątało-śnieg w środku sierpnia i to pomieszany z gradem. Nie dowierzaliśmy własnym oczom Biegaliśmy od okien do drzwi i wywalaliśmy gały.Szybko cyknęłam kilka fotek, toż to nie codzienność takie zjawisko.


Z nieba lało się jak z cebra, nie było prawie nic widać przez okna.



Przed domem, główną ulicą płynął strumień porwistej wody, aż się przypomniała powódź z 1997r.


A na balkonie pozostało pełno lodowych kulek, większych od groszku. Na ogrodzie też biało, jak na początku zimy, tylko ta zieleń nie pasuje.




Najpierw było trochę strasznie, potem śmiesznie, bo sąsiedzi biegali porozbierani (jak to w letnie upały), dzieci piszczały skacząc po kałużach i rzucały się kulkami lodu. Wszystko trwało może 20-30 minut, ale wszystkich postawiło na nogi.

niedziela, 8 lipca 2012

Letnia odsona kuchni

Ostatnie dni darowały nam tyle pięknej pogody. Każdą wolną chwilkę spędzamy na ogrodzie, ale mnóstwo czasu krzątam się też po kuchni, głównie walcząc ze słoikami. Więc przy okazji zrobiłam w parę fotek kuchni w letniej odsłonie.









Oczywiście skorzystałam z okazji i kupiłam nową rękawicę kuchenną w letnim deseniu, oczywiście do wyjmowania zagotowanych, gorących słoików. Była mi koniecznie potrzebna :), a że przy okazji pasowała mi do letniej wizji mojej kuchenki to czysty przypadek :)






No i od razu mi jakoś lepiej idzie zaprawianie słoików, z tą nową rękawicą ma się rozumieć, 5,99 zł i tyle radości :)

wtorek, 3 lipca 2012

Jak go nie przytulić

Rodzinka nam się powiększa, no może nie dosłownie, ale przybył nam jeszcze jeden maluch do pieszczenia. Mój pierworodny, który się już usamodzielnił, przysposobił małego psiaka. Sama słodycz, nic tylko przytulać...






W ubiegłym tygodniu dzieci nas odwiedziły, oczywiście z Liczi, tak się wabi ów psiak. Nasza seniorka, Kona, nie była zbyt zadowolona, widać było, że czuła się zdradzona przez Kacpra, bo to z nią się zawsze bawił, a teraz takie "coś" zajęło jej miejsce. Więc musieliśmy nieźle się nagimnastykować, żeby jej to wynagrodzić.






Najbardziej cieszyła się Kasia, biegała za Liczi cały dzień, tarmosiły się razem, trafił swój na swego.
Potem przyszedł czas na nauki, oj dużo psich chrupek jeszcze przed nami..., muszę przyznać, że nasza Kona jest pojętniejsza.









I jeszcze dwa słodkie zdjęcia, które musiałam pokazać.