Dom Rodzina Hobby Ogród czyli moje małe radości
..............................................................................................................

piątek, 21 września 2012

Śliwkowe historie


To już ostatnie zaprawianie w tym roku, śliwka zawsze kończy moje słoikowe  zmagania. Mój małżonek mawia, że to królowa przetworów bo bardzo lubi śliwkowe kompociki. Słońce świeci już inaczej, bawi się cieniami po całej chałupie, a wieczory są już coraz dłuższe, zamieniam ogrodowe historie na książkę, szydełko i takie tam inne. Zresztą i tak nie mam już pustych słoików, w tym roku moja spiżarnia pęka w szwach. Ostatnie fotki z przetworami, trochę kompotów, kilka powideł i parę soczków.














A na koniec oczywiście trochę słodkości, lody z polewą śliwkową. Najlepsze są bakaliowe lub waniliowe, niebo w gębie. Śliwki nadają lodom zupełnie innego smaku, takiej głębi, polecam. Po za walorami smakowymi taka polewa jest znakomitą dekoracją deseru, nie wiem sama czy lepiej smakuje, czy ładniej wygląda. Zanim rzuciłam się do pałaszowania, obfociłam lody na wszystkie strony, bo bardzo podobał mi się kolor owej polewy.













                        Życzę wszystkim słodkich jesiennych już wieczorów.
.

sobota, 15 września 2012

Buźki mamy granatowe

Na innych blogach już wrzosy, a u nas jeszcze jagódki, chyba już ostatnie w tym roku. Nie tylko zajadamy je z kluchami  ale też powplatałam jagódki do dekoracji w jadalni, Kasia ogłosiła, że mamy jadalne bukiety.








Jagody mają u nas największe wzięcie w koktajlu z kluskami na parze, kto by się im oparł. Nie szkodzi, że potem całe buzie mają niebieski kolor i niepowtarzalny, fioletowy uśmiech. Trzeba się ponajadać, póki są świeże na rynku. Musi nam wystarczyć do następnego lata.











Na te czekanie zrobiłam sobie jagodowy obrazek na pocieszenie, będę nań zaglądać jak mi ślinka pocieknie.


poniedziałek, 10 września 2012

Dożynki

Ostatni weekend był na naszej dzielnicy bardzo pracowity, mieliśmy dożynki. Co roku we wrześniu wylegamy na ulice i stroimy płoty, podwórka, chodniki. Główna ceremonia odbywa się w naszym małym kościółku, a Franciszkanie z naszej parafii wraz z nami przystrajają cały kościół, mamy przy tym niezły ubaw, bo nasi braciszkowie mają ogromne poczucie humoru. Te dekoracje to już taka mała tradycja, mieszkańcy naszego miasta odwiedzają co roku naszą dzielnicę i podziwiają nasze wytworki. Mam już niezłą kolekcję zdjęć z tych uroczystości, większą część jednak robionych nie w wersji cyfrowej. Ale kilka fotek z owych dekoracji znalazłam w kompie więc wklejam jak popadnie, nie w kolejności chronologicznej.


































 
















Nasze dzieciaczki też udzielają się jak mogą, choć nie wiele z nich wie jak wygląda praca na roli, bo rolników wśród nas już nie wielu. Sama mam tylko parę warzyw na ogródku, a co roku coraz bardziej wciągają mnie obchody dożynek. Ale każdy maluch wie, że chleb mamy z pracy na roli, a po przemarszu w korowodzie częstują pysznościami więc chętnie ciągną swe wózki drewniane z płodami rolnymi do kościółka.












Te nieco starsze panny nie zawsze są zadowolone z swojej roli w korowodzie i nie raz słyszałam od Karolci "ostatni raz, w następnym roku już mnie w to nie ubierzesz". Ale jak na razie  udaje mi się ją namówić.




No i moje rówieśniczki, panie gospodynie, mnie wśród nich nie ma, bo albo biegam z aparatem fotograficznym, albo innym razem jestem odpowiedzialna za dekoracje stołów na biesiadę dożynkową, innym razem przygotowywałam wystawę o naszej dzielnicy. Zazwyczaj do ostatniej chwili biegam jak z pieprzem. Mam nadzieję, że ta tradycja będzie kontynuowana przez nasze pociechy, to kawałek naszej kultury, mały kawałek, ale taki kolorowy, smaczny i myślę, że wart by o nim nie zapomniano.