Dom Rodzina Hobby Ogród czyli moje małe radości
..............................................................................................................

niedziela, 29 maja 2011

Sabotaż na blogach



Więc to nie tylko u mnie coś fiksuje, inni też mają problem z zamieszczaniem komentarzy. Tak już od tygodnia, przyznam, że to trochę frustrujące. Czytam ulubione blogi i próbuję coś skomentować i nie daję rady. Żeby się nie denerwować zamieniłam na jakiś czas wieczorny internet na książkę i nadrabiam zaległości.

piątek, 27 maja 2011

Smaki dzieciństwa

Pamiętam jak ukradkiem zrywaliśmy gałązki rabarbaru z ogrodu, potem ktoś przynosił na podwórko trochę cukru, zębami obieraliśmy cienką skórkę i zajadaliśmy się ze śmiechem. A w domu był kompot z rabarbaru j ciasto z rabarbarem. To smak mojego dzieciństwa i początku lata.





Smak tego ciasta zawsze będzie wyjątkowy. Ale trzeba go jeść z kompotem lub mlekiem i najlepiej na dworze, bez względu na pogodę, wtedy smakuje naprawdę.

To najprostszy przepis na ciasto z owocami, ale takimi zebranymi dopiero co na ogrodzie lub kupionymi na malutkim targu albo gdy sąsiad przyniesie nam kosz owoców, takich nierównych i powykręcanych, bo jego rodzinka nie chce już patrzeć na nie, bo jedzą je na okrągło. To takie wiejskie czary co dodają specjalnego smaku.


4 jajka

2 szkl mąki

1 szkl cukru

1/2kostki margaryny

1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia

Wszystko razem zanieść, wyłożyć na blaszkę, na to wysypać owoce i piec około 45 min.

I ZAJADAĆ SIĘ AŻ NAM WYJDZIE USZAMI









A czy wasze babcie karmiły was świeżą pajdą chleba posmarowaną gęstą śmietaną? Moje dzieci dziwnie na mnie patrzą gdy im o tym opowiadam. Chyba wolą Marsa, Liona czy Prince Polo.

Czy wy też macie jakieś swoje smaki z dzieciństwa?


wtorek, 24 maja 2011

Duże jest piękne

Dziś chciałam napisać o roślinach, które obecnie porastają nasz ogród wielkimi połaciami a przywędrowały do nas od znajomych lub krewnych jako małe szczepki. Każda z pokazanych dziś tutaj roślin kilka lat temu to była mała gałązka, pojedyncza sadzonka a czasem nawet jakaś zdechła kępka wykopana gdzieś w rowie. Wszystkie rozrosły się przez te lata bardzo a niektóre nawet w nadmiarze i musimy je teraz mocno ograniczać.
Krzaczki, które widać poniżej sama ukorzeniłam z gałązek obciążonych kamieniem i mam teraz kilka dużych egzemplarzy.



Barwinek, który przywiozłam od cioci Heli ze wsi chyba z 10 lat temu obrasta kilka skalniaków i rabatek, gdyby go zebrać w jedno miejsce zajął by chyba powierzchnię równą podstawie mojego domu.







Gdy sadziłam te funkie to miały 3 listki a dziś tworzą granicę kląbu na długości około 10 metrów i rozsadzam je dalej na inne kląby.









Na te żółte kwiatki (nie wiem jak się nazywają) trzeba uważać bo się panoszą bez opamiętania i pomału muszę z nimi walczyć jak z chwastami. Niebieskie, pokazane nieco wyżej, też lubią się rozrastać bez umiaru i trzeba je mieć pod kontrolą. Dostałam je od koleżanki z pracy, która obdarowała mnie niejedną sadzonką i wszystkie rosną znakomicie, widać były dane od serca.







Paprocie i trawy też zajmują u nas sporo miejsca a przywędrowały do nas w szt. 1. Teraz zliczyć je nie było by łatwo. Poobrastały staw, schody, miejsca pod dużymi drzewami, gdzie nic innego nie chce rosnąć.







Na szczęście mamy duży ogród i możemy trochę poszaleć, no i mamy fajnych przyjaciół z którymi wymieniamy się sadzonkami. To ważne bo obsadzić takie hektary to duży koszt a i wiedza sprawdzona przez kogoś w praktyce przydaje się. Za podarowane roślinki ponoć się nie dziękuje by dobrze rosły, ale wspomnieć o znajomych ogrodnikach można, myślę, że będzie im miło.


czwartek, 19 maja 2011

Ogrodowe uzależnienie

Jak zwykle o tej porze roku wsiąknęłam w ogród. To chyba taka dolegliwość wszystkich "ogrodolubnych". Albo uzależnienie, które wzmaga się z wiekiem, im bardziej wrośniemy w swoje zagony, tym chętniej grzebiemy w zielsku. I tak bez końca. A w zamian dostajemy cud podziękowanie...moje wygląda tak.































piątek, 13 maja 2011

Witaczek domowy

W naszym domu mamy dwa wejścia, jedno główne z przodu i drugie z tyłu, mniej oficjalne. I własnie w tym mniejszym wisi zestaw sweet home, taki mini przybornik na różne bardziej i mniej potrzebne rzeczy, które nigdy nie maja swojego miejsca. Dorobiłam kiedyś do wieszaczków małe deseczki, bo same haczyki często się przekręcały i spadały z nich powieszone tam rzeczy. Teraz są bardziej stabilne i bardziej dekoracyjne.
.























poniedziałek, 9 maja 2011

Ogrodowe przeprowadzki

Ostatni tydzień popołudniami trochę grzebałam na ogrodzie i co nie co poprzesadzałam. Gdy sadziliśmy te rośliny, nie mieliśmy pojęcia, że tak się rozrosną i teraz czasami musimy je rozsadzać.













Zrobiłam też nowy klomb między bramą wjazdową a garażem. Na razie wygląda mizernie ale myślę, że pod koniec lata powinien być całkiem fajny. W miejscu wystającego kabla planuję jakieś światełko.










niedziela, 8 maja 2011

Rzepakowy spacer

W zasadzie dzisiaj powinnam wklejać coś o ogrodzie bo ubiegły tydzień spędziłam z łopatą w ręku. Ale mój ślubny wyciągnął nas dzisiaj na obrzeża miasta i wypstrykał nam kilka fotek, całkiem fajnych więc postanowiłam je pokazać. Tuż za miastem też można znaleźć fajne miejsca na wycieczki rodzinne i spędzić trochę czasu razem.
























wtorek, 3 maja 2011

Planowaliście majówkę, piknik a może wycieczkę na łono natury?:) A ta właśnie natura zrobiła wam psikusa. Czy za waszym oknem też takie widoki?











A MOJE CZEREŚNIE!!! Żeby tylko nie przemarzły