To już naprawdę koniec lata, skoro u nas zaczęło się zlewanie nalewek do butelek. Wiśnióweczka, porzeczkówka i malinówka. Ile ja się przy tym naoblizuję rozlanego trunku, zawsze gdzieś coś kapnie, po kropelce. Na koniec zawsze mam jakoś dziwnie fajny humor...:) To takie pocieszenie na koniec lata, że zimą wieczorami jest się czym rozgrzać. Lwią część i tak rozdajemy po znajomych i rodzinie, ale sami też sobie nie żałujemy.
Butelki trzeba jakoś pozaznaczać, żeby nie pomylić trunków. Wiążę kokardki lub jakieś serwetki ale muszę w końcu pomyśleć o jakiś etykietach.
No to na chłodne zimowe wieczory jesteśmy przygotowani, mamy żelazne zapasy jakby co. Mam nadzieję, że nikt nie posądzi nas nielegalny wytwarzanie gorzałki, to tylko ku zdrowotności :)
Pochwalę się jeszcze, że z okazji imienin dostałam od mojej chrześnicy serca z papierowej wikliny, będą do kompletu wcześniejszych wianków, których oczywiście jeszcze nie wykończyłam.
Takie własnoręcznie robione prezenty zawsze bardzo mnie cieszą, bo są robione z myślą o konkretnej osobie i włożona w nie praca i czas poświęcony zawsze nas zbliża. Nie długo jesienne, długie wieczory pozwolą mi znowu na dłubaniny moje i może też cosik zrobię dla kogoś.
No to mam już dwa sposoby by się pocieszyć na koniec lata, będę sobie dłubała coś tam, smakując naleweczkę.
Wczesna wiosna na działce
1 dzień temu
chrześnica ładnie je zrobiła :)
OdpowiedzUsuńps. co źle z nalewką malinową zrobiłam, że mi się ścięła?
:( tzn zrobiła się spirytusowa nalewka ale o konsystencji galaretki ;p
będę wdzięczna za odpowiedź...
pozdrawiam!
Możliwe, że za dużo cukru :)przedbrzyłaś
UsuńŚwietne nalewki. Uwielbiam. Serduszka również urocze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa trochę się przeraziłam ilością Waszych nalewek... Chyba będą również sprezentowane?:-)
OdpowiedzUsuńJa z kolei robię zbyt mało i jak już porozdaję to... prawie nic nie zostaje :-(
Pozdrowienia.
ale smakołyki pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuń