Na szczęście mamy sąsiadów "badylarzy", to znaczy rolników uprawiających warzywa, więc nas wspomagają.
Potrawy można doprawiać tylko ziółkami więc uprawa parapetowa rozkwita.
Dobrze nadaje się też do tej diety zupa pomidorowa, którą robiłam w zeszłym roku do słoików, bo w jej skład wchodzą same warzywa, więc można pić do woli.
No i buraki pod każdą postacią ,zupy, sałatki czy soku, schodzą u nas teraz kilogramami. Te również dostaliśmy od sąsiadów, są słodkie i nie trzeba je niczym przyprawiać. I jak tu nie zgodzić się z przysłowiem, jak dobrze mieć sąsiada :)
Tylko dzieci jakieś takie niezadowolone gdy widzą na stole taki obrazek:)
A mięso jecie? Ja odstawiłam i bardzo boli mnie główka. Myślisz, że brakuje mi czegoś? Sąsiadów zazdroszczę. ja kupuję warzywa z targu. Jeszcze gdyby mi to ktoś chciał przygotować, to bardzo bym się cieszyła.
OdpowiedzUsuńDobry pomysł, popieram, juz samo patrzenie zdaje się być energetyzujące. U nas ostatnio sporo idzie kapusty kiszonej (dostałam wiadro w prezencie, więc jak ma nie iść:-)
OdpowiedzUsuńPozdrówka ciepłe!
Pięknie wyglądają Wasze warzywa ! Mój misiek nie przeszedłby na wegetarianizm, ale muszę wprowadzić jakieś restrykcje, bo... nadwaga i nadciśnienie:-(
OdpowiedzUsuńabsolutnie muszę się zabrać za siebie,czuję,że tego mi brakuje,a zdjęcia zachęcają i przekonują,że absolutnie warto:)
OdpowiedzUsuń