Nasze święta w tym roku były naprawdę słodkie. Moja kuchnia miejscami przypominała cukiernię...
Wszystkie ciasta upiekła Karolcia, więc ja mogłam zająć się innymi obowiązkami. Pieczenie całkiem nieźle jej wychodzi, chyba ma do tego talent. Po raz pierwszy porwała się na mazurka, który przerósł moje oczekiwania, jestem z niej naprawdę dumna.
Między czasie zajęłam się dekorowaniem salonu i nakrywaniem do stołu, bo goście niedługo już nadciągną. Mój zajączek w tym roku spisał się na medal. Co prawda zdążył w ostatniej chwili ale warto było czekać. Mój małżonek zmajstrował dla mnie "kominek".
A jak zajechała rodzinka zrobiło się naprawdę wesoło i gwarno. Cztery pokolenia familii, przywiozły przeróżne potrawy i prezenty i kupę rozgardiaszu. Mnóstwo dzieci i trzy psy, możecie sobie to wyobrazić ?
Więc święta mieliśmy naprawdę gorące, na przekór pogodzie na zewnątrz ale niektórzy postanowili się ochłodzić...
A na koniec wspomnień z świąt Wielkiej nocy, jak najbardziej na czasie, żart, który przywieźli z sobą goście:
Przychodzi zima do lekarza i mówi
-Panie doktorze wiosna mi się spóźnia :)
Ha, ha, śmieszne-jak dla kogo :)
Wesołe święta u Ciebie:))
OdpowiedzUsuńWesoła rodzinka!A ten puchowy,wielkanocny śnieżek to nam na długo zostanie w pamięci.Bez wątpienia Wielkanoc niezwykła:)
OdpowiedzUsuńWspaniale mieć taka liczną rodzinę.
OdpowiedzUsuńSerdeczności poświąteczne przesyłam.
Ciasta wyglądają bardzo smakowicie pewnie szybko zniknęły ze stołu. Święta były u Ciebie naprawdę rodzinne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTyle ciepełka bije z tych zdjęć ,że az gorąco robi na serduchu i żadna zima nie straszna!!!
OdpowiedzUsuńuwielabima własnie takie rodzinne swieta .. zdejcia cudne pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuń