W piątkowy wieczór w naszym domu pachniało jak w cukierni. Wypiekaliśmy baranki wielkanocne, po raz pierwszy. Bałam się, czy coś nam z tego wyjdzie, ale w sumie jakoś sobie poradziłyśmy. Cała produkcja przewidziana jest na "kiermasz" Marianek ( grupa dziewczynek w różnym wieku skupiona przy naszym parafialnym klasztorze Franciszkanów), chcą je sprzedać i zbierają pieniążki na wycieczkę. W sumie upiekły tych baranów 150 szt, w sobotę będą je dekorować, pakować a w niedzielę oddawać w dobre ręce i prosić co łaska.
A tak wyglądała nasza domowa manufaktura, w wydaniu posprzątanym, bo bajzel był okrutny przed zdjęciami:)
Formy były tylko 4 i to pożyczone jedynie na pół dnia, trzeba było się uwijać, bo w kolejce czekała następna rodzina. Do pieca i tak więcej się nie mieściło więc, piekłyśmy na 3 tury. Parę baranów straciło głowy przy wyciąganiu z formy, więc trzeba było upiec dodatkowe sztuki. Najśmieszniejsze było odcinanie dupek, które nadmiernie wyrosły. Wszyscy na nie czyhali, żeby je szybko pożreć.
Nooo, zbaraniałam absolutnie;-)
OdpowiedzUsuńCo za śliczne stadko!
Powodzenia w sprzedaży.
Pozdrawiam cieplutko.
Napracowałyście się ,baranki piękne.Życzę wielu klientów, powodzenia
OdpowiedzUsuńChętnie bym się skuciła na takiego barana...no ale odległość.
OdpowiedzUsuńŚliczne!
Pozdrawiam
Kasia
ale dałyście po robocie :)! Piękne , a formy jakie ciekawe, pierwszy raz takie widzę :) .Pozdrawiam ,,barankowo" :)
OdpowiedzUsuń150!!! Jestem pod wrażeniem!!! Powodzenia na kiermaszu!!! na pewno będzie mnóstwo chętnych! :-)
OdpowiedzUsuńSmakowite bardzo !!! I niestety moje głodomorstwo bierze górę nad zbożnością celu bo pierwsze co przyszło mi do głowy to :jaki cudny zapach a zaraz potem :jakie fajne te skrawki baranków... :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam ,że się ostały bo nasze pieczenie do szkoły (serduszka na Dzień Kobiet)skończyło się na tym,że upieczone ciasteczka dziwnie szybko parowały albo kurczyły się ... nie wiem:)No i musiały być szybko zapakowane i schowane:)Pozdrawiam:)
MMM! Pyszne stadko!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!