Dom Rodzina Hobby Ogród czyli moje małe radości
..............................................................................................................

niedziela, 13 lipca 2014

Cztery łapy i tyle oddania




Dziś będzie bardzo smutno. Po 11-tu  latach opuściła nas Kona, nasza psinka. Od jakiegoś czasu już chorowała, nie pomogła kolejna operacja, jej czas z nami dobiegł już końca. To był wspaniały pies, wiem, że ludzie obawiają się rasy doberman bo uchodzi za agresywną ale wszystko zależy od rodziny w której mieszka. My mieliśmy szczęście współmieszkać kolejno z dwoma sukami tej rasy, odchowaliśmy z nimi troje dzieci, nasz dom zawsze był domem otwartym dla znajomych i ich pociech, które uwielbiały bawić się z naszymi psami. Dzieci właziły im na głowę dosłownie i w przenośni a one miały dla nich mnóstwo cierpliwości. To rasa bardzo karna i bardzo posłuszna a suki są obdarzone olbrzymim instynktem macierzyńskim i uwielbiają zabawę, są bardzo inteligentne, przez co łatwe do ułożenia. Są też bardzo opiekuńcze, pamiętam jak pilnowały dzieci na spacerze by gdzieś nie zboczyły, jak  ciągały maluchy na sankach lub jak malutki Filip (synek mojej siostry) spał z Herą (pierwszą naszą psinką) w jej legowisku albo jak podbierał jej żarcie z  miski a ona robiła mu miejsce, żeby mógł popróbować czy dobre.
Cały wieczór dzisiaj wspominamy i pochlipujemy sobie.







Nasza Kona zgodnie żyła z naszą kotką i psem naszego syna, uwielbiała jeździć na spacery do lasu nawet zimą, gdy marzły jej łapy. A latem wylegiwała się w pełnym słońcu na ogrodzie i podglądała ryby w stawie. Uwielbiała się bawić, biegać za rzuconą piłką, której potem nie chciała oddać albo szarpać się z kimś o starą szmatę. Umiała różne sztuczki, których nauczył ją Kacper i lubiła spać pod biurkiem Kasi.









Nasze psiaki dały nam mnóstwo radości, ukradły nam po kawałku serca i będziemy zawsze je ciepło wspominać.




poniedziałek, 7 lipca 2014

Dekorowanie ogrodu

Podczas wakacyjnych podróży poczyniłam kilka zakupów z których jestem niesłychanie zadowolona. Pisałam już wcześniej, że marzy mi się poidełko dla ptaszków, ale myślałam zawsze o takim dość sporym, a w sklepach raczej malutkie spotykałam. No i po drodze do Wałbrzycha mój mężulek wypatrzył kamieniarza, który wystawił wzdłuż drogi swoje różności. Pan był bardzo uczynny i zrobił mi takie poidełko jakie sobie zażyczyłam i odebrałam go w drodze powrotnej tego samego dnia. Oto prawdziwy rzemieślnik, pomyślałam, mimo, że miał kilka innych poidełek, zrobił następne dla mnie i to w ciągu zaledwie paru godzin, bym mogła je zabrać wracając wieczorem do domu.







Mój mąż był nieco zdziwiony moim wyborem i skomentował krótko- toż to jak koryto, ale zawiózł do domu i ustawił w wskazane miejsce.
Pośród różności pana kamieniarza urzekły mnie jeszcze małe domki. Większość punktów ogrodniczych oferuje domki ale w stylu azjatyckim a mój mini ogródek nie do końca można nazwać japońskim więc owe domki nie bardzo pasowały do mojej koncepcji. Ale w końcu znalazłam to czego szukałam, mały kamienny domek, taki trochę śmieszny ale w sam raz do mojego ogródka.



 
 
Pozdrawiam pana kamieniarza bardzo serdecznie :)

sobota, 28 czerwca 2014

Wakacje....

Większość dziś zaczyna wakacje a my już jesteśmy po wczasach. Dziś wróciliśmy z zwiedzania Torunia i znad polskiego morza. Miasto pierników urzekło nas bardzo, Toruń jest piękny, polecam wszystkim, którzy jeszcze nie odwiedzili tego pięknego miejsca.









Po zwiedzaniu obowiązkowo trzeba wybrać się na pieczenie pierniczków. Teraz mamy własny toruński piernik :)





A jak mieliśmy już zapas słodkości w drogę nad morze.
 O tej porze roku z pogodą bywa różnie ale za to można cieszyć się swobodą. Turystów jeszcze niewiele więc cała plaża nasza. Często odwiedzamy wybrzeże o tej porze roku, nie lubimy tłumów więc wybieramy ostatni tydzień czerwca chyba trochę jesteśmy samolubni :)








A trochę słońca też się znalazło.




Teraz będziemy wspominać....

niedziela, 15 czerwca 2014

Tydzień ziołowo-truskawkowy

W tym tygodniu zbieramy pierwsze plony z naszego ogródka ziołowego. Przez te deszcze zielsko w tym roku szybko wybujało więc ścinamy gałązki ziół puki są młode i aromatyczne.









Kasia wytrwale pomagała, oddzielała gałązki i wąchała a potem zgadywała co to za roślinka.
Z całego tego zielska po oczyszczeniu zostało mniej niż połowa gałązek, które powiązałyśmy w pęczki i rozwiesiły w altanie.




Z ziółek robimy też sól ziołową i oleje smakowe, o czym już kiedyś pisałam więc nie będę się powtarzać.

 
 
 









Polecam sól z lubczykiem, bazylią i kolorowym pieprzem na kanapki z pomidorem, pychotka.

A po ziółkach przyszedł czas na truskaweczki, też z naszej uprawy.








Większość ogrodników w tym roku zadowolona jest ze swoich plonów, ponoć mamy wielki urodzaj truskawek. A ja myślałam, że to moja zasługa, że one tak pięknie wyrosły, tylko te wstrętne ślimaki, powyżerały mi dziury w moich truskaweczkach. Ale na przetwory musiałam trochę owoców dokupić, bo nasze powyjadaliśmy na bieżąco.






Podsumowując to był pracowity tydzień, a tu już czerwienią nam się czereśnie i szykuje się cd. :)

piątek, 6 czerwca 2014

Mini ogródek japonski

Ostatnimi dniami trochę czasu poświęciłam mojemu małemu "ogródkowi japońskiemu". To taki niewielki klomb, udający Azję. Powsadzałam tam małe roślinki, które wolno rosną i które dość regularnie przycinam, żeby nie zarosły zbyt szybko klombu.







 
 
 
 
 
 
Po upychałam między rośliny dość duże kamienie, kawałki pnia i wszystko obsypałam drobną korą.
 
 
 
 
 
 
 
Większość roślin wymaga dość częstego przycinania, by nadać im kształt i ograniczyć przyrosty. Taki mały skrawek ogrodu wydawałoby się a wymaga dość dużego nakładu pracy.







A zachęcona powodzeniami z truskawkowym klombem, dołożyłam kilka poziomek i muszę przyznać, że ładnie się wpasowały i obficie owocują.





W ogrodzie mamy jeszcze parę większych egzemplarzy, leciwych, jeden ma już około 30 lat. Rósł tutaj już gdy się wprowadziłam, a to było 27 lat temu. Był ogromny zanim go przycięliśmy, zajmował cały ogród na froncie domu. Parę lat temu zrobiliśmy z niego bonsai i poszliśmy za ciosem. Kilka dużych iglaków ukształtowaliśmy na japońskie drzewka.





Kupiliśmy też kilka roślin odpowiednio szczepionych, które same rosną w nieco odmienny sposób i kształtem przypominają rośliny wschodu.





 

Poniższy klon ma już z 15 lat a mierzy niewiele ponad metr, rośnie bardzo wolno i ma bardzo delikatne gałęzie.


A na następnym zdjęciu jest akacja, którą przez kilka lat odpowiednio przycinałam i teraz przypomina bonsai.
  

 
No i trzeba wiedzieć, że taki ogródek wymaga czasu, kilku lat zanim zacznie sensownie wyglądać. Teraz jeszcze rozejrzę się za jakimiś kamiennymi dekoracjami, jak już pisałam, marzy mi się poidełko dla ptaków. Nie chcę przedobrzyć, bo to tylko zwykły podmiejski ogród i nie chcę przesadzić.

Zachęcam wszystkich do zakładania takich skrawków w swoich ogrodach jeśli miejsce wam tylko na to pozwoli. To bardzo przyjemne, kształtować i zmieniać roślinki, patrzeć na każdą gałązkę z osobna, znać każdy listek i każdy pączek rozkwitający się. To zupełnie inne doznania niż przy pielęgnacji tradycyjnego ogrodu, mają bardzo kojący wpływ na nastrój, uczą wytrwałości i cierpliwości.