Po ostatnich deszczach na ogrodzie zaczęło się już dużo dziać, jest czym oko nacieszyć. Pojawiają się pierwsze kwiaty i zaczyna przybywać kolorów.
Moje rododendrony w tym roku kwitną słabo bo dopadła je jakaś choroba grzybowa. Zrobiłam im opryski specjalnym preparatem, sowicie ponawoziłam i mam nadzieję, że się jakoś pozbierają.
Za to orliki szaleją, mimo, że wiosną musiałam je poprzesadzać, widać nowe miejsca in odpowiadają. Mam ich kilka odmian, na razie rozkwitły różowe i fioletowe a bordowe i żółte dopiero otwierają pączki.
Dobrze też zapowiada się moja mała uprawa truskawek. Grządkę wcisnęłam na klombie między piwonie, irgi, fiołki i tuje. Trochę to taki eksperyment z ubiegłego roku, bo jak je sadziłam pomiędzy roślinki ozdobne nie wszyscy wróżyli mi sukces ale wygląda nie najgorzej. Nawet plony zapowiadają się obficie :)
Teraz czekam na słońce i ślinię się na myśl o świeżej bułeczce z masełkiem i do tego truskaweczki, świeże i moje....
Dziś miałam wolne więc powalczyłam trochę na ogrodzie i jutro czeka mnie ciąg dalszy. Będę pracowała w moim małym "japońskim" ogródku, gdzie zachęcona truskawkową historią powtykałam poziomki :)
Marzy mi się jeszcze małe kamienne poidło na wodę dla ptaszków ale jakoś nie potrafię trafić na takie, które by mnie urzekło. Pewnie gdy takie znajdę to cena powali mnie na kolana. Ale się nie poddaję :)